02 kwietnia 2014 08:10 | Aktualności
Położona na terenie województwa lubuskiego gmina Bytnica wraz z miejscowym Nadleśnictwem Bytnica oraz stowarzyszeniem łowieckim powiatów Sprewa-Nysa (Spree-Neiβe) i Chociebuż (Cottbus) od lat realizuje transgraniczny projekt finansowany m.in. ze środków EFR. W jego ramach dotychczas organizowano coroczny sierpniowy festiwal kultury łowieckiej. W zeszłym sezonie formuła projektu została zmodyfikowana. Poza zmianą nazwy (obecnie „Łowiectwo – między naturą a kulturą”) wzbogacono go o cykl spotkań warsztatowych o tematyce łowieckiej oraz skierowane do najmłodszych konkursy wiedzy przyrodniczej i plastyczny. Do tej pory odbyły się już warsztaty z zakresu sygnalistyki i kuchni myśliwskiej, do końca czerwca będą zaś trwać eliminacje w konkursach dla dzieci.
22 stycznia br. zainteresowani (w kilkunastoosobowej grupie uczestników znalazło się siedmiu gości zza Odry) pod okiem Andrzeja Misiaka, wicemistrza Europy w wabieniu jeleni, zgłębiali tajniki naśladowania głosów zwierząt.
Na wstępie prelegent usystematyzował informacje dotyczące biologii oraz zwyczajów byków jeleni, rogaczy i lisów mające wpływ na skuteczność wabienia, po czym przeniósł słuchaczy w klimat jesiennej kniei. Zademonstrował odgłosy, które może wykorzystać myśliwy, i wyjaśnił, jak oraz w jakich okolicznościach je stosować, żeby zapewnić sobie sukces na łowach na upatrzonego jelenia. Naukę przeplatał barwnymi anegdotami z licznych przygód na polowaniach.
Po budzących największe zaciekawienie bykach przyszedł czas na kozły. – Wabienie rogaczy dobrze rozpocząć treningiem wabienia kóz na pisk koźlęcia. Dzięki zdobytej wprawie podczas rui nie będziemy wydawać dźwięków mikotu o zbyt wysokiej częstotliwości – mówił Misiak. W przypadku lisa z kolei mamy do wyboru tzw. odgłosy pożywienia (pisk myszy i kniazienie zająca) oraz odgłosy cieczki (szczek psa oraz szczek i skolenie liszki). – Mykita koduje kolejność dźwięków, które słyszy. Często zbliży się do myśliwego dopiero po sprawdzeniu pozostałych miejsc, które go zainteresowały. Dlatego choć może się wydawać, że nie zareagował na nasz wabik, warto chwilę poczekać. Trzeba też pamiętać, że lis zawsze będzie szedł pod wiatr, i odpowiednio dobrać miejsce zasiadki – podpowiadał prowadzący.
Każdy uczestnik warsztatów, jak przystało na charakter tego typu spotkań, mógł spróbować swoich sił w naśladowaniu mowy zwierząt, licząc na wskazówki z ust fachowca. Kończąca szkolenie prezentacja wabienia lisów, zważywszy na zimową aurę za oknem, rozbudziła zapał do wyjścia na polowanie. W tym przypadku warunki sprzyjały zweryfikowaniu zdobytej wiedzy w praktyce. Opanowanie sztuki wabienia wymaga zresztą częstej obecności w łowisku i wsłuchania się w odgłosy natury.
Misiak udzielił ponadto kilku porad co do wyboru właściwego wabika z bogatej oferty rynkowej. Jak się okazuje, instrument do naśladowania zwierzęcych głosów wcale nie musi być wykonany z egzotycznego drewna ani kosztować majątku. – Najważniejsze, żeby dopasować wabik, który będzie odpowiadał myśliwemu – zdradzał mistrz. – W każdym można znaleźć jakieś mankamenty. Najbardziej pożądana muszla trytona jest biała i hałaśliwa, a najskuteczniejsza tuba plastikowa bywa z kolei uważana przez niektórych za nienaturalne uzupełnienie łowieckiego ekwipunku – mówił. Równie dobrze może się także sprawdzić kawałek zwykłej elastycznej rury ssącej od odkurzacza. Jeden z Niemców zaprezentował natomiast zmyślny wabik imitujący pisk myszy, zrobiony własnoręcznie z parostka rogacza.
Prowadzący warsztaty uczulił na koniec myśliwych, aby nie nadużywali wabików i nie stosowali ich bez potrzeby, gdyż to wprowadza niepotrzebny niepokój w łowisku. W tej dziedzinie również obowiązuje niepisana etyka.
Tekst i zdjęcia ADP
Artykuł został opublikowany w kwietniowym numerze ogólnopolskiego miesięcznika myśliwych i sympatyków łowiectwa „Brać Łowiecka”.
http://www.braclowiecka.net.pl